Mi novia y yo en Espana – relacja Marcina

– Marcin, to twój ostatni urlop, następny za 40 lat na emeryturze.

Takimi słowami pożegnał mnie 22 lipca o godzinie 16 szef. Cóż było robić, trzeba było tego samego dnia wsiąść w samochód i udać się na zasłużony miesięczny odpoczynek w dobrze znanym kierunku-kraju Tranquillo, Flamenco, wina i cafe solo.
Skład Angee, Dymek oraz ja jako pierwszy cel podróży wybrał Margalef. Rejon dobrze mi już znany, ponieważ odwiedziłem go wcześniej już dwukrotnie. Pogoda była świetna, dużo zimniej niż w Rodellarze, który odwiedziliśmy później, ale o tym za chwilę.
Ludzi poza weekendami było bardzo mało, natomiast Margalef zgromadził w tym roku cała czołówkę- 2 ekipy z Katowic, nasz team, oraz jakiś mniej znanych leszczy o nazwiskach Sharma i Ondra. Angelice rejon bardzo się podobał jak również przypadło jej do gusty dziurkowe wspinanie. Po 6 dniach wspinaczkowych, pojechaliśmy odebrać do Barcelony drugą połówkę Dymka-Kasię i już w 4 w samochodzie załadowanych po dach udaliśmy się do Rodellaru. Rejon niestety trochę mnie rozczarował w tym roku.
Spędziłem już w nim w sumie prawie 3 miesiące i pomimo faktu, że nadal uważam, że 2 najlepsze wspinaczkowe rejony w jakich było mi dane się wspinać to Rodellar i Frankejura, to jednak w obu przypadkach nastąpiło już przesycenie mojej osoby tymi miescówkami. Poza tym ilość ludzi która była w tym roku w Rode przywołuje mi sceny w Ceuse.
Kolejka po 4 osoby do klasyków(z czego niektórzy wspinacze więcej wiszą niż się wspinają) skutecznie zniechęca do jakiejkolwiek działalności wspinaczkowej.
Lokalna atrakcją była zabawa z serii ja się chowam w krzakach a ty szukasz. Na szczęście parkowcy byli raczej nastawieni pokojowo, co pozwoliło 25 biednym Polakom przetrwać kolejne wakacje po kosztach:)
Pomimo tych wszystkich niedogodności, wakacje oczywiście super, wspinanie też!!!
Po powrocie przyszło zetknąć się naszą szarą a raczej białą jurajską rzeczywistością. Nasze wspinanie jest ładne, ale niestety pokazało, też swoje gorsze oblicze. Pierwszy weekend po powrocie z Hiszpanii był lekcją pokory. Angelika lekko skontuzjowała palec, a ja zobaczyłem gdzie moje miejsce na jurajskich płytach-można robić na weście 8a w 3 próbie, a tym samym nie umieć wykonać z miejsca ruchu na 6.4
Mimo to mam nadzieję że jesień okaże się złota i uda nam się jeszcze trochę powspinać. Póki co pogoda nie odbiega od tej hiszpańskiej.
Na koniec tradycyjne zestawienie. Odnośnie samych dróg to w tym roku chciałem sie powspinać szybkim RP i pokonać klasyki których nie zrobiłem na poprzednich wyjazdach.
Foty tu:
http://kwgl.org/gallery/main.php?g2_itemId=21205

Zestawienie:

Angee

Margalef:
Magic Festival 7c RP
La corva de la felicitat 7c RP
Montgronyeta 7b+ RP
Pitus i flautes 7b RP

Rodellar:
Juan y Fran se nos van 7a+ OS TOP
Tragaldabas R1 7a+ OS
Bis a bis 7a OS

Akellare 7c+ RP TOP
Aquest any si 7b+ RP
El sici 7b+ RP
Maria ponte el arnes 7b+ RP

Marcin

Margalef:
Sativa Patatica 8a RP (piękny ciągowy klasyk, im wyżej tym trudniej)
Doctor Feelgood 8a RP
Montgronyeta 7b+ RP

Rodellar:
Gracias fina 8a RP (piekne wspinanie-połaczenie klasycznego Rode- fragment po ściskach oraz wspinania po dziurach rodem z FJ lub Margalefu)
Coliseum 8a RP (Jeden z najwiekszych klasyków całego kanionu, zupełnie nie w moim charakterze- 37 metrów cały czas po klamach)
Akelarre Extension 8a RP (Krwawa droga:) od połowy szedłem z permanentnie krwawiącym palcem, po zjechaniu wyglądałem jak wampir-cały umazany we krwi, Angelika mówi że ochyda:)
Akelarre 7c+ RP
Egocentrismo 7c RP
La Piton 7c RP
La cena del Isidoro 7b+ RP

Marcin 

Dodaj komentarz