Marcin rules!

Podjeżdżamy pod skałę, rysa i podchwyty w miarę suche, przynajmniej z daleka nie błyszczą się tak jak w czwartek. Szybka rozgrzewka i oczekiwanie na próbę. W myślach lekki strach- w czwartek było dobrze, zrobiłem 2 razy całość od fakera do samej góry. Ale jak człowiek wie, że i tak nie idzie w ciągu to napięcie i presja są mniejsze. Poza tym trzeba dołożyć jeszcze 6 trudnych przechwytów na starcie! Angelika pyta co ja tak chodzę i dlaczego się nie wstawiam. W końcu wiążę się liną. Podchodzę po ekspresach i suszę papierem felerny podchwyt, następnie nakładam na niego wielką warstwę magnezji- powinno udać się go złapać. Szybko na dół i trzeba próbować zanim znowu zamoknie. Podchwyt trzyma, dolny okap udaje się przejść w miarę płynnie. Króciutki rest i trzeba iść dalej, bo rest dobry ino siłowy. Szybkie wyjście na okap tutaj kolejny rest. Ciężko się z niego rusza. Parę ruchów i jestem już przy krawądce, to tutaj spadałem najczęściej, bo lekkim zoptymalizowaniu patentów miejsce nie jest już takie straszne. Zapinam z całej siły łódkę ustawiam się bokiem, ruch do kolumienki wysoko noga i sięgam bardzo spokojnie do rysy. Tak łatwo nie wykonałem tego ruchu jeszcze nigdy. 2 zgięcia i jestem z klameczkach, dużej oczywiście nie łapię, bo to faul- tak mówią specjaliści tematu. Szybkie ruchy do dobrych garściówek. Tutaj trzeba dojść w miarę świeżym. Rest świetny, ale nie można w nim odpoczywać w nieskończoność. Jak zawsze ciężko się zdecydować do finalnego ataku. 4 ruchy i jestem w płuckach, wpinka, machnięcie ręką, żeby odzyskać krążenie, ruch do krawądki i do ula. Wpinka i teraz już a muerte! Oblak obrócenie ręki i kolejny oblak, zapinam z całej siły, ile razy robiłem już ten ruch??? Mnóstwo. Jak mówią wszyscy: tak, ale tu się spada. Nie tym razem. Łapię rysę w plecy i wiem, że dalej już nie można spaść. Shock the Monkey 6.5+/6 RP staje się faktem.

 

Chciałbym podziękować Angelice na wytrwałość w asekurowaniu i wyjazdach w to samo miejsce, oraz za to że znosiła mój ponad przeciętny upór:

 

Angee: Pojedziemy w skały?

Ja: Tak, oczywiście, że tak.

A: A gdzie?

Ja: Przecież to pytanie retoryczne.

A: A pojedziemy kiedyś gdzieś indziej?

Ja: Nie, będziemy cały czas jeździć na Pochylca!

A: A pojedziemy w jakieś inne skały?

Ja: Tak, na wakacje.

A: A pojedziemy kiedyś powspinać się OS?

Ja: Na Koronie mówili, że jest jedna skała w Polsce- Pochylec.

 

I tak ciągnęliśmy dyskusje

 

Kilka faktów:

 

To moja najtrudniejsza droga pokonana jak do tej pory w Polsce.

W tym roku zajęła mi 8 wyjazdów plus 3 w tamtym roku na samego Shocka oraz 3 na Odlot Małpy.

 

P.S.

Co do wspinania w innych skałach to oczywiście jeździmy też w inne miejsca,  mam nadzieję, że w końcu uda nam się też pojechać w Tatry:)

 

Marcin Michałek

Dodaj komentarz