Przedstawiamy tutaj referat Postulatora Procesu nadania członkostwa honorowego PZA Januszowi Barankowi, czyli Jędrka Życzkowskiego. Ci, co nie słyszeli, niech żałują – Chruszczow się chowa!
Szanowne Koleżanki, Szanowni Koledzy, Szanowny Honorowy Członku PZA!
W imieniu naszego klubu składam serdeczne gratulacje w związku z dołączeniem przez kol. Baranka do elitarnego grona honorowych członków Polskiego Związku Alpinizmu.
Podkreślenia wymaga fakt, że kol. Baranek jest dopiero trzecią osobą z naszego klubu, która dostąpiła tego wyróżnienia. Obok kol. Baranka – honorowymi członkami PZA pozostają jedynie Adam Bilczewski i Zdzichu Dziędzielewicz.
Szacowna Kapituła ds. nadania honorowego członkostwa PZA rekomendowała XVI Walnemu Zgromadzeniu PZA osobę kol. Baranka do przyznania tego szacownego tytułu, biorąc pod uwagę jego wybitny wkład w działalność statutową, tj. pracę społeczną w klubie, 30 lat zasiadania w zarządzie KW Gliwice, działalność instruktorską oraz wybitne osiągnięcia alpinistyczne.
Uchwała została podjęta przez aklamację.
Chciałbym podkreślić jak ciężko było pozyskać szczegółową wiedzę na temat dokonań wspinaczkowych kol. Baranka. Sam kol. Baranek, pytany o wykaz swoich przejść, jak zwykle skromnie odpowiadał: nie wiem, nie pamiętam, nie prowadziłem zapisków, nie przywiązywałem do tego wagi. W związku z powyższym gro informacji o sukcesach alpinistycznych kol. Baranka musieliśmy zbierać w oparciu o wykazy innych wybitnych alpinistów, którzy – jak się okazało – z dumą w swych wspinaczkowych CV szczycili się przejściami dokonanymi w doborowym towarzystwie kol. Baranka.
Ale osiągnięcia sportowe nie są oczywiście najważniejszym kryterium przyznawania godności członka honorowego PZA. Kapituła w niemniejszym stopniu ocenia bowiem postawę etyczną potencjalnych aplikantów. Jako wytypowany przez nasz klub macierzysty postulator procesu uhonorowania kol. Baranka tytułem członka honorowego PZA, przesłuchałem wielu świadków. Mimo żmudnej, niemal detektywistycznej pracy okazało się, że nikt nic złego o kol. Baranku powiedzieć nie może. Dążąc jednak do maksimum obiektywizmu, bazując na dostępnym materiale dowodowym, drążyłem dalej w życiorysie wspinaczkowym kol. Baranka. I w końcu rysę znalazłem…
Na forum internetowym portalu turystyka-górska.pl pod tytułem „Jak NIE zacząć się wspinać” trafiłem na taki oto wpis z dnia 14 września 2008 r. niejakiej internautki o nick’u „Basia”:
Ponieważ nigdy się nie wspinałam poważnie, ale od 30 lat kręcę się w towarzystwie wspinaczy jako "osoba towarzysząca" mam też bardzo miłe wspomnienia ze skałek, z imprez itd.
Zacznę jednak od średnio miłego.
Zaczynałam kurs skałkowy na studiach w czasach, kiedy gliwiccy instruktorzy – Adam Bilczewski, Janusz Baranek i wielu innych wybitnych wspinaczy szkolili komandosów w Dolinkach Podkrakowskich. Owe szkolenia są opisywane już w literaturze, ja napiszę jak to wyglądało z punktu widzenia młodej kursantki.
Kazali przyjechać do Kobylańskiej, przyjechałyśmy z koleżanka, poszły spać grzecznie do jakiegoś namiotu. Instruktorzy, którzy mieli wtedy po ok. 40 lat (a nam wydawali się strasznie starzy) mieli jakąś imprezę i rano chyba czuli się nieszczególnie.
W każdym razie jedną z atrakcji kursu był zjazd w kluczu dla kursantek z Wroniej Baszty (kto robił – ten wie co to). Niestety nikt mnie nie uprzedził abym przynajmniej napchała sobie czegoś do spodni.
Jak już weszłam w ten klucz i zaczęłam zjazd w całkowitym lufcie (ok 30 m) to myślałam że mi w dupie wypali dziurę. Tymczasem radośni instruktorzy zawołali innych, tamci jeszcze innych i jeszcze doszli szweje z "czerwonych beretów" i tak na oczach ok 60 szt męskiej gawiedzi skończyłam ten zjazd z wielką dziurą w spodniach.
Koleżanka była już mądrzejsza i wepchała sobie do spodni beret.
Jako że komisja ds. Golden Lunacy zakończyła pracę i powstała chwilowa luka w tropieniu w naszym środowisku afer, na XVI Walnym Zgromadzeniu PZA zebrała się nieformalna komisja do zbadania wyżej opisanego incydentu, zwanego roboczo: „Aferą Baranka”.
Ponieważ nie udało się ustalić kim jest tajemnicza Basia, jak również zidentyfikować i przesłuchać świadków zdarzenia – odesłanych do cywila dwóch plutonów komandosów z Kobylan, a także w związku z tym, że sprawa dotyczy hipotetycznych wydarzeń sprzed przeszło 30 lat, a więc przedawnienie karalności czynu niechybnie nastąpiło – Komisja do sprawy „Afery Baranka” ostatecznie odmówiła wiarygodności gołosłownemu oskarżeniu anonimowej internautki Basi.
Tym niemniej, w trosce o dobre imię nowego honorowego członka PZA, jak również prestiż samego wyróżnienia, Kapituła, Zarząd PZA oraz delegaci XVI Walnego Zgromadzenia Polskiego Związku Alpinizmu apelują do kol. Baranka, aby w swej pracy instruktorskiej, kol. Baranek już zawsze swym kursantkom wkładał beret w spodnie.