Dwoje na Action Directe!!

Włoski klimat zaowocował przełamaniem bariery, przynajmniej nazwy. Choć włoskie Action Directe jest cenione na jedyne 6c+, to muszę powiedzieć, że droga piękna i 'darmo nie daje'.

Tak, zaiste hasło 'darmo nie dają' stało się hasłem wyjazdu 🙂 Ale od początku, bo droga do Action, dla mnie pożegnalnej włoskiej linii, była długa.

Czas, pogoda.

Niestety, wcale nie tak długa jakbym sobie tego życzyła, gdyż wyjazd trwał jedyne 5 dni. Ale idealnie wstrzeliliśmy się w warunki pogodowe. Poza jednym, dość zimnym dniem, pogoda była bardzo przyjemna. Do wspinania idealnie, w nocy potrafiło być zimno.

Święta, Święta…

W tym miejscu bardzo dziękuję Kamie i Maćkowi oraz niezastąpionemu MM, że mogłam z nimi spędzić Święta! Zjedliśmy Wielkanocne Śniadanie, na którym nie zabrakło keksa (Maciek upiekł!),białej kiełbaski, jajek czerwioniuśkich w piękne wzorki i oczywiście tych czekoladowych 🙂 Jak przystało na Polaków podzieliśmy się z kolegami, to znaczy ja zrobiłam mały 'performance' goniąc wspinaczy z workiem kolorowych jajek 😀 Brakowało mi tylko żurku, ale za rok, kto wie!

Język.

Włoskiego niestety to się nie nasłuchałam, gdyż jak już wcześniej słyszałam, Arco zalane zostało niemiecką falą. Pierwsze polskie słowa nie z naszych ust to 'Weź bo ci walnę!' wypowiedziane przez na oko 10-letnią dziewczynkę, która chwilę później zaczęła się ochoczo tłuc z koleżanką. Ale trzeba wybaczyć tym mieszkankom Kamienia Pomorskiego, które czekały na start w regatach. Taak, słynna Garda to jeszcze więcej ludzi i wiatru.

Miejsce.

Dziękujemy Czubkowi za polecenie fajnej miejscówki na noc! Jest nieco zbyt daleko by codziennie tam jeździć z Arco, ale super żeby się tam wybrać z ekipą na miłą wieczorną posiadówkę 🙂

A samo Arco jest takie jak piszą – mnóstwo wspinaczy, sklepów wspinaczkowych, trochę lansiarsko. Mimo całego piękna miasteczka wolę te mniej oblegane, spokojniejsze o innym 'klimacie'.

Wspinanie.

Podobało mi się to niosące rozwój wspinanie! Wspinanie techniczne i ciągowe, bezdziurkowe (!).  Wytrzymałość niezbętnie potrzebna – mimo tego, że nie są to 40 metrowe maratony, to drogi są równe i nie spuszczają z tonu. Często na pionującej się lub lekko leżącej płytce trzeba się jeszcze mocno skupić, a niejedna przy samej zjazdówce zatrząsła mi niebezpiecznie nogą 🙂 Taak, lubimy drogi z wisienką!

MM udało się zbudować idealną piradmidę przejść. Ja rozszalała nastawiałam się na ilość nowych ruchów, oczywiście zostając chwilę dłużej na tych drogach, które szczególnie mnie urzekły. Maciek nie odpuszczał i wspinał się cały czas z niezawodnym asekurantem – Kamą. Kamie dziękuję za 'odhamienie' wyjazdu swoimi emocjonującymi rozmowami na tematy, o których bym nawet mogła nie pomyśleć póki co, a także za czytanie nam co ciekawszych tekstów z gazet.

Ekhm… 🙂

Oczywiście dopiesciłam też swoje kubki smakowe poznaniem smaku prawdziwej włoskiej pizzy i lodów – pycha! Degustacja czekolady powoli wchodząca w kanon wyjazdowych rytuałów również zaliczona i to w atmosferze iście włoskiej! Żałuję tylko, że nie zrobiłam sobie zdjecia z kelnerem… 🙂                                                                                                         Pozdrawiam, Angee

PS Zapraszam do oglądania zdjęć z wyjazdu w mojej nowo powstałej galerii: http://kwgl.org/gallery/main.php?g2_itemId=28191

Przejścia MM:
Greta 7a OS
Via le Man del Cul 7a OS
Loacher 7b+ RP
Marlene 7b RP
Crisi 7a OS
Cannonan 7a OS
Sangit 7b RP

Angee:
Loacher 7b+ RP
Action Directe ^c+ OS 😀

Dodaj komentarz